wtorek, 10 grudnia 2013

Wyniki Candy

Mialam pomysl pozyczyc jakas ,, sierotke '' , a ze wsrod kolezanek porodzily sie same chlopaki to musialby to byc ,, sierotek '' . Ale z racji braku czasu na sprzatanie, braku czasu na cokolwiek postanowilam nie chwalic sie swoim przedswiatecznym nieporzadkiem w domu i zabawilam sie w losowanie w  internecie . Fakt - robie to pierwszy raz . Ciekawam , jak bedzie  . Chce byc sprawiedliwa, wiec zobaczymy. Zaraz sie zacznie . Tylko bedzie mala pausa , wejde na strone losowe.pl wpisze co trzeba , strzele fote i gotowe . Moje kochane - show must go on !!!! Cierpliwosci...chwila...moment... juz jest


                                 I mamy zwyciezce , a raczej obdarowanego .

                            Chce serdecznie pogratulowac szczescia Monice
                                      z bloga mydreamwhitehome

Ale , ale -  ten sie nie myli co nic nie robi . No i pomylilam sie i ja. Bo jak przyznawalam Wam miejsca , to zjadlam szesnasyke . Tak wiec nie moge byc goloslowna i funduje druga nagrode - niespodzianke dla numetu 21 - ktory faktycznie powinien nosic dwudziestke na ,, karku '' :-) .
                    Gratulacje dla Beaty z bloga utkanezpasji .

Obie dziewczyny prosze o kontakt , lub podanie adresu mailowego do siebie . Zaraz sie odezwe :-)

Jestem szczesliwa , ze te fajne ,, klamotki '' pojada do tak milych blogowiczek. Zreszta wszystkie jestescie wspaniale. Tak pieknie do mnie piszecie , tak madrze ze mna dyskutujecie , ze nie wiem jak moglam zyc bez bloga przez ostatnie lata . Wiem, ze troche sie ,, zapuscilam '' w tym pisaniu i nie ma mnie tu za czesto . Ale dni sa dla mnie ostatnio za krotkie , a pracy za wiele .Ale niech no ja tylko wydam psiaki , niech mina swieta - a wszystko wroci do rownowagi . I pochwale sie rzeczami ktore swtworzylam jesienia, ktore maja juz nowych wlascicieli , pokaze sterte mebli, ktre zalegaja w na dole w dwoch pokojach i poradze sie Was jak je pomalowac .

Nawet na karty swiateczne nie mialam w tym roku czasu. Pomimo, ze zapowiadalam ze zrobie je sama , jak wczesniej to robilam z Tomkiem. Ale jako ze spojzalam na wszystko realnie, to zdecydowalam jednak zamowic je w Fotoknudsen . To taka norweska firma fotograficzna, gdzie mozna zamowic wlasnorecznie zaprojektowana karte. I nie tylko . Mozecie same wejsc na ich strone i zobaczyc ile tam tego . Odbyla sie zatem mala sesja fotograficzna, ktora powtarzalismy w nieskonczonosc , bo za pieruna szczeniaki nie chcialy sie skupic i pozowac . Tomek latal w te i wewte jak oszalaly . W koncu sie jakos udalo. A oto efekty naszej pracy






Trwa adwent , drugi tydzien . Widzialam u Was jak pieknie stroicie juz domy . My mamy inna tradycje . Zaczelam ja chyba wtedy , kiedy przyjechalam wlasnie tutaj. Slyszalam mnostwo razy , ze to szczegolny czas, ze nie powinno sie wczesniej stroic domu w typowe Bozonarodzeniowe ozdoby . I tak chyba sie tym przejelam, ze zaczelam czekac z tym do ostatniej chwili . I zauwazylam , ze wtedy bardziej mnie to cieszy , bo tak dlugo na to czekam . Choinke ubieramy dwudziestego trzeciego , albo rankiem w Wigilie . Ozdoby , a raczej ich calal masa pojawia sie kilka dni wczesniej . I tak tez jest w tym roku . Nigdy jednak nie wytrzymuje napiecia, bo niektore polki storja swoje domy tez wczesniej, no i ja chce miec cos zapowiadajacego ten szczegolny czas . Tak oto pojawiaja sie u mnie stroiki . Oto ta ociupinka co mam teraz w domu .





No i napiecie zapewne spadlo Wam do zera . Nagrody rozdane , ja sie troche uspokoilam, bo przeciez bylo to moje pierwsze Candy . Jestem szczesliwa , ze moge kogos obdarowac , kogos kogo nie znam osobiscie, kto czekal na to calkiem dlugo . Jeszcze raz gratulacje !!!

Koncze , zabieram sie za sprzatanie po psiakach . Niedlugo odzyskam swoj hobbyrom  i bede mogla zaczac od nowa tworzyc i przepoczwarzac rozne rzeczy .

Kominek rozpalony , za oknem ciemno , prawie 10 na minusie- nic tylko zaparzyc dobrej herbaty i wsunac nogi pod koc . Ale nie.... nie ja... nie dzis.

Milego wieczora . Ania

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Tamara

Miesiac temu ........... 30 pazdziernika....
,, Ania, jestes w domu to wpadniemy .....'' Szybko odpowiadam ,, pracuje do 14 tej, ale Tomek bedzie to wpadajcie, zaparzymy dobra kawke '' . Nie wiedzialam , ze Tamara tez przyjedzie. Nie byla jeszcze u nas , mimo ze dzieli nas tylko jakies 45 km. Jej corka Olka - fasolka jak ja przezywamy byla juz niejednokrotnie. Ale tamarze nigdy nie bylo po drodze. Wchodze do domu kilka minut po drugiej , siedza w salonie, slysze smiechy - jest fajnie. W progu salonu padam na kolana i mowie ze calowac bede ziemie , bo Tamara wreszcie zawitala w moje skromne progi . Caly czas sie smiejemy, Tomek zaparzyl kawe , podal ciastka...jest bardzo wesolo . dziewczyny chca zobaczyc szczeniaczki , Tamara podnosi sie i widze ze chyba ja plecy bola. Ale nie podejmyjemy tematu . Idziemy na dol, do naszych bobasow.Ddziewczyny pieja, piszcza , robia sobie zdjecia z maluchami, chca je wszystkie zabierac ze soba. Maluchy tarmosza dziewczynom bluzki, ostrzegam ze nie zwracam za uszkodzenia. Wszyscy smiejemy sie , jest tak sympatycznie . Wracamy na gore , pytam co z plecami. I slysze ,, punkcje mialam '' . Co????? Dlaczego ?????? ,, Biale krwinki mi polecialy na leb na szyje '' Ja ,, a co sie dziej ''. Tamara ,, nie wiem, lekarze tez nie wiedza, zrobilam powtorne badania wyslali mnie do Ringerike na biopsje szpiku z biodra. Bolalo jak jasna cholera, ale pewnie to nic . Chyba zatrulam sie, a raczej lekarz mnie zatrul , bo podawal mi za dlugo leki na zoladek, wciaz te same .'' Nie moge pojac, wciaz pytam o szczegoly, w glowie klebia mi sie inne odpowiedzi , ale ..... . W koncu Tamara mowi ,, a wiesz, dzisiaj nawet dzwonili do mnie ze jutro mam przyjechac na rozmowe . Pewnie zmienia mi leki i tyle. '' Spogladamy z Tomkiem na siebie, wrecz rzucamy sobie ukradkowe spojzenie , dobrze sie rozumiemy - moja rok od zdiagnozowania u mnie raka, prawie rok od radioterapi . Ale odsuwam te mysli od siebie. Bo przeciez to nie moze byc prawda. Dalej sie smiejejmy , rozmawiamy o pierdolach, Tamara snuje plany na przyszlosc , opowiada o swoim wreszcie ukonczonym domu, jak to w nim zamieszkaja jak tylko przejda tutaj na emeryture. ja proponuje wspolne swieta , moze nawet chucznego sylwestra-w koncu bedziemy tutaj razem - obie rodziny . Nikomu nawet nie przechodzi przez glowe, ze wiecej juz sie nie spotkamy . Dziewczyny jada do domu , my z Tomkiem ciagniemy dalje rozmowe , dyskutujemy calkiem dlugo . Ide spac , probuje nie myslec , ale mysli , zle mysli wracaja jak bymerang .

31 pazdziernika 19:39 , Karolina pisze ,, Anka , no i kurwa wiesz co, Olki Tamara ma bialaczke '' . Cos we mnie peka, nie moge w to uwierzyc, chociaz jeszcze poprzedniego wieczora sama siebie ganilam za zle mysli .,, Wiesz, we wtorek ma juz dostac pierwsza chemie , to poczatkowe stadium dobrze rokuje '' . Ja oczywiscie daje dobre rady , ze ma jesc , ze ma o siebie dbac , ze .............. - przekazuje wszystko czego naczytalam sie w szpitalu , czego obsluchalam sie od chorych na leukemie . Proponuje moje czapeczki jak zaczna jej wlosy wypadac . Niech nie wydaje kasy na darmo, ja mam dwie nowiusie to jej dam. Dobre rady cioci Ani , placze, nie moge sie uspokoic. Co to da - nic. Wiem sama po sobie. Chce do niej zadzwonic , chce napisac , nie wiem czy wypada, pamietam siebie jak nie chcialam z nikim rozmawiac . Pamietam jak Tomek powiadamial moja rodzine , ze mam raka. Jak wychodzil z domu , szedl z Brenda na spacer i tam dzwonil . Nie chcialam nikogo widziec, nikogo sluchac, nie chcialam sluchac zadnego pocieszania. Nic nie chcialam . Chcialam umrzec.

13 pazdziernika , Tamara ma zrobiony port , podaja jej chemie, czuje sie bardzo dobrze. jest pelna optymizmu , wydaje sie w ogole nie przejeta swoim stanem i tym-co sie z nia dzieje .

2 grudnia , nie wiem ktora godzina , jest jeszcze ciemno - mysle chyba jeszcze pospie . Slysze , ze Brenda sie tlucze . Pewnie pojadla za duzo i do rana z kupa nie moze wytrzymac. Nadsluchuje - idzie do naszej sypialni . udaje , ze jej nie slysze, niech Tomek wstaje , to jego pupilka, przekonal mnie do jej kupna, ale po nocach wstawac w mrozie nie bede . O co to to nie. Widzialam, jak niejednokrotnie wychodzi w szlafroku  w mroz , stapa z nogi na noge i pogania Brende. Potem wskakuje do lozka caly zmrozony . Mijaja sekundy , Brenda krazy wokol lozka. Czy cos czuje ? Pika telefon, jedna wiadomosc za droga. Cholerka , kto o tej porze pisze na FB ??? Biore tlf do reki , jest 5:16 , to karolina ,, Tamara zmarla , serce chemi nie wytrzymalo , stanelo na 15 minut , potem na 2 , nic nie pomoglo - zmarla ........... '' . Leze nieruchomo , czytam jeszcze raz na glos to co zobaczylam, lzy same leca mi z oczu , Tomek mnie przytula , ale to nic nie pomaga. Tamara.....jej tez juz nie ma. Odeszla kolejna osoba , ktora miala plany na przyszlosc , ktora chciala dopiero teraz zyc pelna geba, cieszyc sie z wnukow , z osogniec dzieci , odpoczac na zasluzoje emeryturze gdy czas na to pozwoli . Nie pozwolil . Pan mial dla nie swoj plan . Postaral sie, alby zostal wypelniony w calej swojej okazalosci .

Czy powinnismy planowac, marzyc skoro i tak nasz los jest juz gdzies tam zapisany ? Czy warto tracic energie na palnowanie dalszego zycia ? Ile prawdy jest w powiedzeniue , ze dobre nastawienie w chorobie to 90 % sukcesu w leczeniu ? Co znacza te wszystkie slogany ? Kiedy mozemy byc na 100 % pewni ?? Czy to wszystko tak naprawde ma jakikolwiek sens ?

2 grudnia , wieczor , sms ,, Stracilam prace '' To moja corka. dzwonie i bezksztaltnym glosem mowie ,, przeciez nic sie nie stalo. Nie mialas umowy , to bylo smieciowe zlecenie, mimo ze to Gazeta Wyborcza . Wez sie w garsc , szukaj pracy jak inni. '' . Koncze rozmowe , mysle ze bylam za szorstka. Ale czym jest utrata pracy w porownaniu z utrata zycia, z utrata ukochanej osoby , w porownaniu z cierpieniem ktpre przechodzi rodzina gdy zabraknie ,, nas '' . Byc moze bylam niestprawiedliwa, ale czasami wydaje mi sie , ze pedzac w pociagu do slawy, pieniedzy , dobr materialnych zapominamy o fundamentalnym obowiazku bycia szczesliwym i kochanym . Zapominamy o tym, ze musimy zyc tak, jakby to byl nasz ostatni dzien w naszym zyciu . Zwariowalam ? Stalam sie egositka ? Zycie mnie osadzi za moje slowa i czyny .

Nie bede wracac do poczatku tego co napisalam, nie bede poprawiac bykow, przejezyczen czy interpunkcji . To nie jest wazne. Moja polonistka zapewne zalamalaby rece. Ale to nic. To byly, to sa moje uczucia, ktore musialam dzisiaj wywalic z siebie. Ilu ludzi jeszcze bede musiala pozagnac ? Nie wiem . Czy bede potrafila byc szczesliwa jak dawniej ? Nie wiem. Wiem jedno, ze mam obok siebie kogos , kto mnie zawsze wspieral i tak bedzie konca moich dni . Myslalam , ze juz sie nie boje. Ale widze, ze to nie prawda. Boje sie jak cholera. I to chyba nigdy nie minie.

Ania

czwartek, 28 listopada 2013

Julemesse

Nie moge uwierzyc , ze juz zaraz grudzien. Dni uciekaja mi jedne za drugimi . Czasami mam wrazenie , ze czas przecieka mi pomiedzy palcami . Nigdy wczesniej czegos takiego nie przezywalam . Nie wiem z czym to jest zwiazane , czy z obecnoscia psiakow czy z tym, ze zaczelam zyc na zapas . Nie wiem. Ale dociera do mnie , ze wraz z uplywajacym czasem , z uplywajacymi dniami i tygodniami przybywa mi lat . Ale tylko w lustrze , bo w srodku wciaz wydaje mi sie ze to ja - ta sama sprzed kilkunastu czy nawet kilkudziesieciu lat . Pamietam , jak wprowadzilismy sie do naszego domu poprzednia wlascicielka, dosc leciwa dama zaproponowala mi przystapienie do tutejszego, miejscowego  - w prostym tlumaczeniu na polski - kolka gospodyn wiejskich . No tak , Tomek byl zachwycony i zanim ja sie odezwalam to on juz odpowiedzial za mnie ,, no oczywiscie , ze Ania przyjdzie na najblizsze spotkanie '' . Jak otrzezwialam po szoku to od razu mu wyjasnilam, ze ja sie zaczne do nich upodabniac !!1 I czy wyobraza sobie mnie dziergajaca na szydelku wsrod babc po siedemdziesiatce ?? Spiewajaca przyspiewki w Halling ?? No i moze jeszcze zaczne nosic Bunad ?? I polubie lutefisk , no bo musze sie zasymilowac ?? Pamietam dokladnie, jak wrzycaly mi zaproszenia do skrzynki , jak dzwonily i informowaly o kolejnym spotkaniu - a ja sie wymigiwalam. W koncu daly sobie spokoj i tak minelo trzy lata. I historia zatoczyla kolo . Tylko , ze tym razem sama wepchalam sie w ten krag , tyle ze troche mlodszych tubylczych kobitek . Bardzo zreszta kreatywnych , z mnostwem pomyslow . Niejedna prowadzi wlasna firme , szyja, szydelkuja, haftuja , sprzedaja Oriflame i Perfect Home ....... . Chyba jestesmy troche do siebie podobne . No moze z tym jednym wyjatkiem, ze chyba jestem najmlodsza, chociaz nie dalalbym reki sobie uciac, bo po nich jakos tych lat nie widac . I w ten wlasnie sposob zostalam sprzedawca moich spizarkowych zapasow na lokalnej Julemesse . Wlasciwie to nie moich tylko Tomka, bo to jego zapasiki wyprzedalam prawie do cna. Nie wiem czy byl zachwycony wiadomoscia, ze mam zamiar sprzedawac nasze zapasy na zimie , ale skutecznie mu to wytlumaczylam, ze musze z czyms wystapic i to nietuzinkowym. Mialam wyjscie - albo piec ciastka na swieta albo zaproponowac swoje przetwory - jakze inne niz norweskie. No i to byl strzal w dziesiatke. Przyjelo sie i smakowalo , bo ludzie wracali nastepnego dnia zeby chwalic .








Mialam niezlego stracha , czu te nasz produkty beda w ogole im smakowaly . Ci Norwescy znajomi, ktorzy znaja juz moja kuchnie zajadaja sie ogorkami , papryka czy innymi przetworami . No ale kilkoro to nie to samo co cala okolica. Wpadlam na pomysl , zeby kazdy mogl sprobowac . Upieklam wiec rogaliki z konfiturami jablkowymi , wylozylam drobno pokrojone warzywa , cwikle i chutney . Upieklam kotlety , wformie ,, ichniego kjøtkaker '' , zeby mogli poprobowac polaczenia miesa i dodatkow. No i to byl strzal w dziesiatke . Do tego stopnia, ze pytali czy przypadkiem nie mam tych ciasteczek na sprzedaz. To w przyszlym roku juz wiem, co mam robic .Najbardziej dziwilo mnie to , ze cwikla byli zachwyceni . Musialam tlumaczyc co to chrzan , no i ze mozna go tak laczyc . Chutney tez mialam ze swojego wyprobowanego przepisu , ktory wzbogacilam zurawinami, ktorcyh tu w brod . No i smakowalo . Kurcze na tyle, ze tego co zostalo, to jak kot maplakal . Ja sie ciesze, ze moja premiera na tym badz co badz bardzo ciasnym rynku tak bardzo sie udala . Zostalam bardzo milo przyjecta przez ,, tubylcow  '' , nagadalam sie z okolicznymi gospodyniami , az mnie jezyk bolal. A najfajniejsze jest to , ze kazdy probowal mi wmowic, ze ja to taka ,, flink '' jestem . A ja im tlumaczylam, ze po prostu jestem zwylka polska kobieta, matka i kochanka. To u nas normalne , kazda taka madra i zdolna jest . Hehe, mam nadzieje, ze uwierzyli .











Pakowalam im ozdobnie, tak na gotowy prezent . Dla mamy , dla babci , dla siostry ....  Niektorzy kupowali juz gotowe zestawy , bo sami wymyslic nic nie mogli  . A ze mialam mnostwo swoich i Tomkowych wyrobow , wiec obkupili sie na swieta ze hoho .







Jestem szczesliwa , ze tak milo mnie przyjeli . Od lat probuje obalac mity , ze my Polacy to tylko do przemytu czy roboty na czarno sie nadajemy .Probuje jakos przerobic ta okoliczna ludnosc , ale nie wiem czy mi sie to tak do konca uda. Na razie stalam sie rozpoznawalna . Ludzie sami do mnie pisza z prosba o pomoc przy znalezieniu jakiegos fajnego mebelna i odrestaurowaniu go. Sami pytaja co maja zrobic ze swoja stara szafa, jak ja przemalowac i czym. Niektorzy do mnie przyjezdzaja po rade . Nie myslalam, ze tak to wszystko sie potoczy. No a teraz jezcze to . Chwilami sie zastanawiam, czy nie za duzo tego wszystkiego . Wczoraj ksiegowa u mnie w szkole zapytala, co ja jeszcze potrafie i jak daje temu rade. Jak daje rade ??? Sama sie nad tym zastanawiam. Ale najwazniejsze jest to , ze mam z tego niesamowita satysfakcje. Bo to cos wspanialego pracowac i czerpac z tego cala piersia tylko pozytywna energie. No i jeszcze jak wpadaja dodatkowe pieniadze za to - no to nc dodac nic ujac . A to ,ze zmeczona bo i psy i dom i pranie i sprzatanie.....to nic. W koncu samo to wszystko sie kiedys ulozy , posklada w jedna calosc i zacze to w koncu jakos ogarniac . na razie chaos to moj brat blizniak, ale jakos sie w tym wszystkim odnajduje .

Odejde od tematu . Choc na chwilke . Prze pol godzina Anika jako pierwsza pojechala do nowego domu . Nie daleko, bo dzieli nas tylko moze ze trzy pasma gorskie , jakies dwie godziny drogi . Pierwsza sie urodzila, pierwsza odjechala. Pojechala do fajnej rodziny , z wieka farma gdzie losie sa codziennymi goscmi . Cieszylam sie, a jednoczesnie uronilam lze. Glupia jestem ze plakalam,  ale to bylo pierwsze szczenie jakie odebralam w swoim zyciu . Anika, mala ksiezniczka, bardzo ostrozna i przytulinska. Uwielbia glaskanie po brzuszku . Jest taka podobna do matki, Brendy . Ehhhh , czas sie opamietac . Jutro przyjada po nastepnego szczeniaczka, w sobote dwa nastepne .... . Oj , bedzie coraz ciezej .

Nie zanudzam ? Pewnie tak. Wiec koncze ten swoj wywod i lece na sofe . POleniuchuje minutke i do roboty . Tyle prozaicznych, przyziemnych obowiazkow na mnie czeka. Jestem taka sama baba jak Wy , taka sama gospodynia jak Wy . Milego wieczoru . Ania

niedziela, 17 listopada 2013

Rzadko przez samo z czy erzet ?? :-)

Rzadko mi zdarzalo wczesniej , aby miec bezustanny deficyt w czasie. Zazwyczaj potrafilam sobie wszystko doskonale zaplanowac i wygospodarowac czas tylko dla siebie . Ale od ponad miesiaca wciaz borykam sie z planami, z wolnym czasem, z zaleglosciami niemalze na kazym poziomie. No bo co powiecie na brak czasu na glupie wyregulowanie brwi ??? Moze to i smieszne , ale zaczelam wybierac te najwazniejsze rzeczy , ktore po prostu musze zrobic . A ze czas i los mnie nie oszczedza , to jest jak jest . Juz myslalam w zeszlym tygodniu , ze usiade , poodpisuje na listy , napisze nowy post , porobie zdjecia .... . Ale oczywiscie los pokrzyzowal nam plany . Nie pamietam , a nie chce mi sie czytac mojego bloga od poczatku - czy pisalam o tym, ze moj Tomek mial rok temu zawal . Ano mial . Tamten rok przyspozyl nam mnostwo smutku i cierpienia . Ale jakos oboje sie wspieramy i dajemy rade . No a w zeszlym tygodniu serduszko przypomnialo o swoim istnieniu . Najpierw zwolnilam sie z pracy , jechalam jak szalona . Za chwile po mnie wpadla do domu obsluga ambulansu . Pogotowie nie chcialo sluchac o tym, ze ja go zawioze do szitala , Zabrali Tomka na badania , a potem zawiezli Go ambulansem do naszego najblizszego szpitala specjalistycznego , ktory oddalony jest o ponad 2 godziny drogi od domu . Co zrobilam ja ? Musialam wybierac pomiedzy towarzyszeniem mu w ambulansie i szczeniaczkami . Zostalam w domu . I tak bym sie tam nie przydala do niczego. Tomek dostal morfine i spal po drodze. Na szczescie mam go juz w domu . To byl falszywy alarm , ktorego nigdy nie mozna lekcewazyc . Porobili badania no i teraz ma czekac na kolejne wezwanie do swojego kardiologa .  No to teraz rozumiecie dlaczego wolny czas ostatnio mnie nie kocha .

Szczeniaki rosna , a ich aktywnosc jest wprost proporcjonalna do ich wagi . I nie mysle tu tylko o zabawie. jedza , siusiaja , wala kupy i co jeszcze ???? Lo Matko , roboty przy tym ze hoho . Z gazetami nie wyrabiami, juz cala szkola zbiera je dla mnie . Zarcie wlasnie sie konczy , no i trzeba pojechac az 150 km zeby kupic te cholerna Purine Proplan bo nasi lokalni sprzedawcy jej nie maja. A ona jest najlepsza !!!! Swiat zwariowal - do takiego wniosku czasami dochodze . Ale jest jakies swiatelko w tunelu, moze sklep ja dla nas zamowi :-)







Zeby nie bylo ze u mnie nic nowego , to udalo mi sie wyrwac ktoregos dnia na momencik ( jak Tomek to przeczyta to sie bedzie zasmiewal ) . Uwierzcie , ze w Norwegi tez padaja firmy , tez zdarza sie ze bisnes nie idzie jak potrzeba . No i dzieki wlasnie konkurssalg udalo mi sie zakupic mnostwo fajnych rzeczy z upadajacego sklepu Gave og Interiør . Magazyn zaladowany byl pod sam sufit , kolejka do kasy niebotyczna. No ale uwierzcie , w tej okolicy gdzie mieszkam zazwyczaj nic sie nie dzieje. Jedynie zima przezywamy oblezenie przez turystow . I chyba wszystkie kobiety z mojej okolicy byly na tej wyprzedazy . Wreszcie cos sie dzialo ;-) . A najgorsze jest to , ze ja juz nie mam gdzie skladowac tego . Chcialoby sie miec , ale ..... To tak samo jak z ciuchami . Oj to piekne , to sliczne..... ale gdzie jak to zaloze ??? Tak, chyba wszytskie jestesmy takie same kobitki . Moze te moje trofea nie sa jakies przewspaniale, ale ja cieszylam sie jak male dzicko . O takim napisie na kostkach zawsze marzylam , no a teraz mam az trzy rozne :-)



Krysztalki , mmmm kto o nich nie marzy. Kiedys myslalam, ze kupie galki do wszystkich komodek , ale to wydatek tak szalony jak i moj pomysl . No ale trafily sie wieszaczki i nie uwierzycie po ile - 10 koron norweskich za sztuke !!! To po 5 zlotych, wrecz darmo.




No i mam pojemnik na swieczki .

No i poduszki , te z korona. Na razie leza na lozku, ale jak znam siebie to jeszcze nie raz zmienia miejsce .



KIlka dni temu odwiedzila mnie moja norweska przyjaciolka . Opiekowalam sie jej coreczka w czasie, kiedy mieszkala w miasteczku obok. Zaczelam, kiedy Victoria miala 8 miesiecy . To byl dobry czas , moglam sie spelnic , bo mialam problem z zajsciem w ciaze . To mnie uspakajalo , jak jakis substytucik maciezynstwa .Potem wyprowadzila sie do Oslo i moj kontakt z dodatkowa wnuczka wyglada jak wyglada  . Widujemy sie kilka razy w roku , ale zawsze jest wesolo . No i dostalam wczoraj moj pierwszy prezent gwiazdkowy . Troche wczesnie , ale one zawsze sa pierwsze . I niepowtarzalne . Kocham je bardzo, obie moje panienki .

Myslalam , ze napisze ze wreszcie mamy snie , ze wreszcie bedziemy mogli pojsc na narty , ze moze ulepimy balwana- ale nie . Wczoraj przyszedl cieply wiatr z polnocy, wszystko stopil i nici z planow . Ale zdjecie zrobilam kilka dni temu, to tak na oslode :-) . Bylo wtedy dwanascie na minusie .



Kiedys Dorotce przyrzeklam, ze napisze , a raczej pochwale sie moim zbieractwem . Zbieram imbryczki , w ksztalcie domkow . Robie to juz chyba od ponad 10 lat . Oj, bo bym sklamala, pierwszy kupilam we Wloszech , w Vibo Valentia, jak odwiedzalam swojego brata. Moja siostrzenica miala wtedy chyba 3 lata, a teraz zaczela studia - no wiec to zaczelo sie chyba 16 lat temu . I tak jak gdzies spotkam to kupuje. Nie zeby jakos specjalnie szukac w necie, ale tak przy okazji . Powiem szczerze , nie mam juz na nie miejsca . Niektore sie potlukly przy licznych przeprowadzkach . Ale nie potrafie sie z nimi rozstac . Mam dwa na wymiane jakby co :-)







Mam tyle w glowie , tyle tematow ktore chcialabym poruszyc . Mimo, ze nie mialam czasu pisac, czytalam inne blogi . Duzo sie tam dzialo, duzo ciekawych spraw poruszylyscie. Mam ochote sie do nich odniesc , ale widze ze musi to poczekac . Nie mam na to teraz czasu . Szczeniaki glodne wolaja , w TV leci Mamma Mia ktora uwielbiam , zaraz przyjada klienci wybierac jedna z suczek - jada ponad 6 godzin i konca nie widac . Z daleka jada, znad Geiranger fiord . Widzicie , ze czas jest dla mnie teraz zbawienny , ale mam go jak na lekarstwo . Obiecuje , ze wkrotce sie odezwe . Zycze milego wieczora i pozdrawiam ANia

czwartek, 31 października 2013

Zmeczenie materialu

No i sobie wykrakalam. Wczoraj bylam tak zmeczona, tak obolala , ze mialam ochote napisac do szefowej ze nie dam rady dzisiaj przyjsc do pracy . No ale przeciez ja musialam na swoim postawic i nie sluchac Tomka tylko wyrwac sie do pracy . No i mam czego chcialam. Zapalenie stawu skroniowo-zuchwowego . A wlasciwie to calej prawej strony glowy . Boli jak cholera, paszcze ledwo otwieram , nie moge gryzc i jogurt to teraz moj najlepszy przyjaciel. No o czywiscie polecialam do pracy , a jakze. Nacpalam sie Paracetu i myslalam, ze przejdzie. Ale po godzinie dziewczyny w pracy nie wytrzymaly i wygonily mnie na legevakt - czy li po naszemu pogotowie . I jestem oto w domu . Mialam co prawda lezec , nie stresowac miesni szyi i karku , dac im troche odpoczac . Przyczyna choroby -  najparwdopodobniej zmeczenie materialu, czyli mojego grzesznego ciela. Tak zekl lekarza wysluchawszy cala moje opowiesc co to u mnie slychac od czterech tygodni. No i zlapal sie za swoja czrna glowke ( tak , bo Pascal to afrykanczyk ) i zapytal, jak dlugo mam zamiar jeszcze tak zyc . Czy ja oszalalam ?? 10 szczeniakow, dokarmianie, kupy, siuski , a w miedzyczasie kilkadziesiat sloikow z przetworami i caly dom na glowie . No i praca. Ufff . Tego bylo chyba za duzo dla mojego organizmu . No i oczywiscie rekonwalescencja po radioterapi - zrobily swoje. Wiec jestem oto w domu , odpoczywam ( ;-) ) i pisze co u mnie. Bo - przepraszam - ale ostatnio cos sie opuscilam.

A propos przetworow , to uzbieralo sie tego troche. Moje kolezanki z pracy namowily mnie , zebym wziela udzial w tegorocznej Julemesse . To cos na ksztalt jarmarku przed Bozym Narodzeniem, ale w takiej formie - ze sprzedawane tam sa rzeczy tylko zwiazane z historia tego swieta. Nie ma tam miejsca na nic, co mozna kupic w sklepie, nic co zostalo skomercjalizowane. Wiec ja- podobno - idealnie pasuje do tego modelu . Ja i moje przetwory , bo norwezki glow sobie nie zaprzataja tymi glupotami. Wszystko przeciez mozna kupic w sklepie , ikke sant ? Wyslalam im zdjecie kilku moich przetworow - w wielszosci sa to syltede grønsaker czyli warzywa w zalewie octowej. Ale takze chutney w wielu odslonach i jablka .





A teraz o moich psiakach . Rosna jak na drozdzach . Niektore waza juz ponad dwa kg . Tak jak sa rozne tak samo maja rozne charatkery . Anika- pierwsza urodzona -  to mala nasza ksiezniczka. Wszystko robi ostatnia, czeka az zobaczy ze inni juz tego sprobowali. Piszczy jak sie czegos boi i domaga sie zaby ja zauwazyc i poglaskac . jest ostrozna jak malo kto. Aluna - to krolowa calego zamieszania. Zadzi wszystkimi do spolki z Adorem - Napadaja na kolejne szczeniaki, tarmosza im uszy i ciagle maja ochote na zabawe . Aruba- pomimo , ze byla najmniejsza i najchudsza to jest najodwazniejsza. JAko pierwsza wydostala sie z kojca, spaceruje po calym domu, niczego sie nie boi . Nadrobila juz wage i jest sliczna grubiusia. Argo to pupilek Tomka. Tylko czeka na niego i zaraz zaczyna skomlec , zeby go wzial na rece i glaskal i glaskal i glaskal...... i nie ma z tym konca. Czesto wszystkie malce spia a ten skowyczy, zeby go Tomek wzial na kolana , uglaskal a potem polozyl wsrod rodzenstwa. I jest Ok. Litten terrorist tak go nazywalm, czyli maly terrorysta. No a Alba- ta odratowana- niczym nie rozni sie od reszty. Bryka, bawi sie , jest taka radosna. Malce przenieslismy juz na dol, do osobnego pokoju. Oddalam im swoj hobby room . I tak na razie nie mam czasu tworzyc, wiec niech one sobie tam mieszkaja przez kolejne cztery , ostatnie tygodnie. Wczorak byl piekny dzien i Tomek zrobil dla nich maly piknik na dolnym tarasie . oto one :-)








A to standartwoe zachowanie Brendy zima -  wylegiwanie sie pod kominkiem. Widze , ze szczeniaki tez to maja w genach . Bo gena nie wydlubiesz :-)



Koncze, bo glowa mi peka . Ide za rada lekarza odpoczac . Te z Was , ktore nie zapisaly sie jeszcze na Candy czli jak to mowia popularne GiveAway zapraszam TUTAJ . Milego dnia i wieczora . Nie wiem czy obchodzicie Halloween , ale tu u mnie to bardzo popularne swieto wsrod dzieciakow. A ze przyzwyczailam ich , ze zawsze mam dla nich slodycze , to oblegaja nasz dom co roku . drzwi sie po prostu nie zamykaja. Postaram sie im strzelic foty . Zobaczymy co z tego wyjdzie. jeszcze raz milego dnia. Ania