poniedziałek, 30 września 2013

Nic sie nie dzieje .......

Nie wierze !!!!! Mialam caly post i skasowal mi sie - sama nie wiem jak to zrobilam . No coz, Anus masz chyba za duzo czasu wiec pisz od nowa .

Tak wiec Brenda zaparla sie i nie chce rodzic . Wczoraj bylo troche nerwow , bo myslelismy ze odeszly jej wody . Ale okazalo sie , ze to tylko plyn owodniowy , ktory schodzi czesto przed planowanym porodem, ale do porodu pozdostaje jeszcze troche czasu . Byly nerwy , goracy telefon do weterynarza i nic . Ok . godziny dwunastej zrezygnowani poszlismy spac . Dzisja weterynarz ja zbadal i powiedzial, ze jak do piatku nie urodzi to cesarka. Brenda plisssss , wez sie w garsc i rodz !!! A ona nic, spi obok mnie , chrapie w najlepsze i ma nas w glebokim poszanowaniu . Mnie tak wczoraj nerwy sciely za zaczelam pichcic chatney z jablek , borowek i chili . Przynajmniej na cos sie te nerwy zdaly, bo chutney przepyszne . ja zwykle robilam je na ,, oko '' wiec przepisu niet :-) . Pokrilam brobniutko jablka, cebule , jedna papryczke chili , dodalam boroki, cukier , sol, zalalam octem jablkowym. Doprawilam kuminem , kolendra , odrobina tartych gozdzikow . I tyle . Pychota , do mieska , wedlinki , mexykanskiego zarelka - do wszystkiego pasuje .

W sobote mialam myc okna , ale len siedzial mi dosc mocno na plechac , wiec zabralam sie tylko za sobotnie pieczenie . I wyszlo cos takiego - Kanelbulle albo Kanelsnurrer jak kto woli . Buleczki z cynamonem i migdalami .









Typowe drozdzowe ciasto , tylko technika pieczenia troche inna. Walkujemy ciasto na placki , smatujemy roztopionym maslem , sypiemy cukrem ile sie da, mielonymi migdalami , kroimy na paski . Skladamy paski do siebie i zwijamy w supelek . Mozna tez caly placek zwinac i kroic na male slimaczki . jak kto woli .

Wczoraj natomiast juz rano zadecydowalismy , ze jedziemy gdzies to spalic . Wiec wybralismy sie doslownie ,, za dom '' w gory . Po drodze placilismy za wjazd . Juz kiedys o tym pisalam, ze wiekszosc drog tych poza gminnymi jest platna. Z tych pieniedzy odsnieza sie te drogi zima i utrzymuje ich dobry stan . Sa zawsze przejezdne . Nie zawsze stoi tam automatyczna bramka, zazwyczaj jest cos takiego . Skrzyneczka z druczkami do wypelnienia i koperta na kaske. Ot i cala filozofia .


A dalej to juz moglo byc tylko cudownie . Pogoda nam dopisala. 











 Zebym nie pozostawala goloslowna - nie bylo zadnej wycieczki , z ktorej nie wrocilibysmy z jakims kamieniem . Tomek nie mogl sie oprzec . Acha i byla jeszcze zerdz wielka, ze ledwo nam sie do samochodu zmiescila , bedzie z niej swiecznik na dlugi stol .



Widzicie ten slad srodkiem miedzy swierkami ? To slad trasy narciarskiej . 






To urzadzenie do ,, plukkania '' borowek czy jagod kupilam kiedys na wyprzedazy po czyjejs babci ( plukke - zbierac ). Jedna ze znajomych sprzedawala dom po swojej babci i wszystko co tam zostalo . Zachwycilam sie tym starusim urzadzeniem i od razu chcialam je miec . Kasy mi zabraklo i musialam do domu jechac , ale watro bylo . Sito do tego w komplecie . Ma chyba ze sto lat - tak mi powiedziala znajoma. 




I tak minal nam weekend - troche nerwowo, troche na luzie . Ja mam wlasnie Høsteferie czyli jesienne wakacje. Caly tydzien wolne, laba . uczniowie maja feire wiec i ja tez :-) .

Brenda caly czas chrapie , spi w najlepsze . O rodzeniu wcale nie mysli . Moja corka mi dzisi poradzila ,, mamo , do wanny z goraca woda ja wloz '' . Usmialam sie co nie miara . Mam tylko nadzieje, ze wreszcie urodzi .

Jutro wtorek , spie do woli , na ile mi Brenda pozwoli . Potem wezme sie za te cholerne okna, bo boje sie zeby zima mnie nie zaskoczyla. Bo w mrozie raczej trudno myc okna. Tutaj to mozliwe, zeby myc okna trzy razy do roku . Jest tak czyste powietrze, nikt nie pali weglem ........ co za ulga . Pamietam jak w Polsce umylam okna, to zaraz za tydzien byly szare . Ehhh , znowu jakies plusy :-) . Ide parzyc herbatke , rozsiade sie w fotelu i oddam blogiemu lenistwu . A co mi tam. Aha i zjem ( jak jeszcze sa ??? ) jedna buleczke cynamonowa, no moze dwie .

                                            Milego wieczoru !!!!


niedziela, 22 września 2013

W oczekiwaniu na szczeniaczki

Nie pisalam wczesniej , ze nasza Brenda bedzie ,,mama '' . Nie chcialam zapeszac , zreszta i my do konca nie bylismy pewni czy jest w ciazy czy nie. Zachowywala sie jak rozkapryszona baba- hormony raz jej rosly raz spadaly na leb . Tomek jezdzil z nia co drugi dzien na badania, ale i tak nie mielismy pewnosci czy bedzie miala ten ,, szczyt '' czy nie. Weterynarz powiedzila ,, jedzcie, pokryjcie ja to przeciez nie zaszkodzi, a noz widelec sie uda '' . No i udalo sie. Za jakies 7 dni spodziewamy sie malenstw :-) Boje sie tego porodu jak cholera, nigdy tego wczesniej nie robilismy . Weterynarz powiedzila, ze damy sobie rade , no ale jakby co to mamy do niego dzwonic . Uffff , az sie poce jak o tym mysle. A mza mowi, zebym glosno nie wypowiadala swoich obaw , bo noz widelec Brenda zrozumie i co bedzie. Przeciez musimy dac jej poczucie bezpieczenstwa . No tak , moj maz ma malego hysie na jej punkcie ,ale coz.... . Przez prawie pol roku wybieral dla niej partnera . No bo nie takie pochodzenia , za malo medali , nie ta linia, za malo obcej krwi wsrod przodkow , biszkoptowa barwa wsrod przodkow, ble ble ble..... . Tiaaa , gdybysmy my kobietki byly takie zapobiegliwe i z taka dokladnoscia wybieraly swoich partnerow - kandydatow na ojcow - to swiat bylby wprost idealny  hahaha... Fakt faktem , partner sliczniusi to mysle ze i malenstwa beda fajniusie . Brenda zmienila sie bardzo . Jest tak powolna i spokojna , ze chwilami mysle ze nam psa podmienili . Chodzi pieknie przy nodze , nawet bez smyczy . Teraz na nia trzeba wrecz czekac , zeby doszla a nie uganiac sie za nia. Cycochy ma wielkie , tyle ma juz mleka .A brzuch .... eh ogromniasty . Tomek postawil ja przednimi lapami na schodach i sprawdzal jak sie malenstwa ruszaja. To niesamowite .



 Uwielba lezec na ,, plecach '' . Nie wiem , moze tak jej wygodnie . Dzisiaj smarowalismy jej cycochy alantanem, bo sobie poobcierala - takie sa wielkie .




Moj pokoik - warsztacik zostal przerobiony w porodowke i jednoczesnie miejsce, gdzie Brenda bedzie mieszkala ze szczeniakami. Maz zbil kojec , wielki na pol pokoju . Wlozylismy do niego zdobyczny materac . Teraz tylko jeszcze kupimy w aptece przescieradla jednorazowe , takie absorbujace wilgoc . beda idealne do porodu , bo sie je po prostu po wszystkim wyrzuci , a legowisko bedzie czyste . Rozlozylismy tam nawet lozko , bo przeciez ktos bedzie z nimi musial spac jedna czy dwie noce. Nigdy nie wiadomo jak zachowa sie pierworodka. Wiec zabezpieczylismy sie na calego . Nie wspominajac , ze maz kupil juz miseczki w roznych kolorach dla szczeniaczkow , ja naszykowalam kolorowe tasiemki , ktore bedziemy wiazac szczeniaczkom zaraz po urodzeniu . Sterylne nozyczki jeszcze z mojego pobytu na onkologi czekaja nierozpakowane w pogotowiu . jeszcze tylko musze nici odkazic i jestesmy gotowi na przyjecie miotu .

A co u nas pozatym ? Remont ciagle trwa , ale chyli sie juz ku koncowi . Brenda jako ze jest wszedobylska cala umorusana jest w farbie . Ogona uzywala chyba jako pedzla :-)


                             Taras po malu zaczyna wygladac jak taras




                       Ale prace wciaz jeszcze trawaj - oto dowod na to .


    Tak sobie wymyslilam donice w tarasie - teraz wrzosy , ale na wiosne wsadze tam jalowce kolumnowe .      Marze o nich :-)
                    






                                                  Moje ukochane wrzosy :-)



A to z dzisiejszego spaceru do pobliskiego lasu . Borowki , juz lekko podmrozone , bo u nas ostatnio 0 st nad ranem . Przez to sa slodsze . Zrobilam z nich dzisiaj pyszny sosik . Dodalam rozmaryn , grubo mielony pieprz , odrobine cukru . Pyszota  :-) 






Oki , uciekam bo znowu zostane posadzona o spedzanie niedzielnego wieczora przy kompie . Zza chmur wyszlo slonce, jest cudownie , kolorowo . Tak wlasnie zapamietalam jesienne wieczory w Polsce kiedy bylam mala dziewczynka. Mowilo sie wtedy o pieknej zlotej polskiej jesieni . Tutaj tez jesien mieni sie tysiacem kolorow . Bardzo ja lubie . Dobra , zmykam , na szarlotke ktora wczoraj upieklam . Do niej filizanka wieczornej kawki . Uwielbiam niedziele . Szkoda , ze jutro znowu poniedzialek . Ale nic to , bo jeszcze tylko tydzien i mam jesienne fierie - jak to uczniowie w calej Norwegi . Jypppiiiii !!!!

Milego wieczoru . I pieknej jesieni Wam zycze . Ania

sobota, 14 września 2013

Nareszcie deszcz ............

Dziewny ten tutul , bo przeciez nikt na deszcz nie czeka . Dziewczyny z mojej pracy zapewne pukaja sie dzisiaj w glowe i mowia ,, to to go sobie wyczarowala '' . A ja czekalam na niego juz kilka dni , zeby moc zalozyc moj prezent urodzinowy . Tak, kilka dni ten\mu mialam urodziny i dostalam moje upragnione , wychodzone , wyogladane w necie Huntery :-) . Nie raz przymierzalam sie do kupna na allegro , ale jak uslyszalam czemu sa takie tanie i co dzieje sie z podrobkami - postanowilam poczekac . W koncu deszcz padal, pada i padac bedzie - wiec nic do stracenia nie mialam . No i sie doczekalam . I wreszcie dzisiaj dumnie wyskoczylam w nich na zakaupy . Moze trudno jest Wam uwierzyc , ale kalosze w okolicy gdzie mieszkam to drugie miejsce wsrod artykulow ,, må ha '' czyli inaczej po angielsku ,, must have '' tuz po kolcach do butow . Wiec chyba nic dziwnego , ze zaklinalam deszcz , zeby je zalozyc .


KIlka dni temu obiecalam , ze wrzuce zdjecie mojego chalwowca , a wlasciwie nie mojego bo z przepisu mojej przyjaciolki Malgosi z Redy . Maglosiu, wiem ze czytasz mojego bloga - wieki uklon w Twoja strone i buziaki .



A oto przepis , dla Tych co uwielbiaja halwe . jest bardzo prosty w przygotowaniu , ale ciasto najlepiej upiec dzien wczesniej . Pozatym troche pokombinowalam z tym ciastem , bo w oryginale nie ma on posypki . Ale podczas ostatniego pobytu u Maglosi jadlam inne ciasto i bardzo posmakowal nam jego wierzch . No i postanowilam sprobowac z halwowcem i o dziwo smakuja razem wybornie .

Chalwowiec

Biszkopt czekoladowy :
- 3 budynie czekoladowe bez cukru
- 6 jaj
- 0,75 szklanki cukru
- 1 lyzka maki
- 1 lyzeczka proszku do pieczenia
- 1 cukier waniliowy
Bialka ubic na sztywno z cukrem , dodac zoltka . Potem dodawac wszystkie suche skladniki , ale nie uzywajac mixera . Piec ok.30min w temp. 170 stc

Krem :
- 200gr chalvy
- 1 kostka maska
- 2 budynie waniliowe bez cukru
- 0,75 litra mleka
Ugotowac mleko wraz z budyniami. Ostudzic , polaczyc mixerem z maslem i chalva .

Posypka
- 15 dag margaryny
- 1 cukier waniliowy
- 1 szklanka cukru pudru
- 2 lyzki mleka
- 40 dag ziaren slonecznika
Zagotowac  margaryne , cukier puder i waniliowy , mleko . Dodac skonecznik i gotowac jeszcze 2-3 minuty . Mase przelozyc na blache i piec na zloty kolor az do uzysakania zlotego koloru ciagle mieszajac .

Ciasto kroimy na dwie czesci . Przekladamy kremem , na wierzchu tez krem no i posypka. Uwaga !!! Slonecznik w karmelu jest niesamowicie dobry i wspolmieszkancy moga sie na niego rzucic - no i nic moze nie zostac . Dobra rada - lepiej niech nie wiedza , ze go prazycie :-D



A teraz kolejny smakolyk . Kilka dni temu wpadlam na wspanialego bloga do Beaty . A tam od razu przepis na babke drozdzowa . Jak ja tylko zobaczylam od razu slinka mi pociekla . A ze mialam piec wczoraj chleb - nastapila zmiana planow i upieklam be babke . Tu link do bloga  Babka Beaty  .  Nie bede dublowala przepisu , bo mozna go przeczytac u Beaty i mam nadzieje , ze nie bedzie miala nic przeciwko temu . A oto co wyczarowac mnie sie udalo



 Ja dodalam czosnek , piertuszke , koperek i bazylie, no i troche grubej soli morskiej .








Cos wspanialego . Nie trzeba uzywac noza, odrywasz sobie kawalki buki . Moj maz powiedzial ze to taka inna wersja Fokacci - bo smakuje podobnie . Pyszna byla ciepla, ale pyszna jest i na zimno . O wlasnie Tomek zajzal do mnie i zobaczyl zdjecia i zaczal spiewac ,, chlebeczek moj, no gdzie jest ...... '' i polecial do kuchni . Slysze jak szelesci papier, jak On cmoka i steka , ze dobre . No i jak malo potrzezba , zeby chlop byl w pelni szczesliwy .

Za oknem wciaz pada , ale mnie to wcale nie przeszkadza . Ide pozapalam swiece w salonie . Maz chce napalic w kominku . A niech mu tam . Bedzie przytulniej . Cos mi sie zdaje , ze bedzie to mily wieczor . I Wam takiego zycze .

 Sciskam mocno
Ania